niedziela, 31 sierpnia 2014

Kuroshitsuji czyli moja przygoda z mangą i anime.


Pisałam o Kuroszu, wklejałam zdjęcia, a nie powiedziałam Wam o co w tym dokładnie chodzi. Jest to jedyna manga jaką czytałam i jedyne anime, które oglądam (nie liczę jednego odcinka "Deadh Note").

Co to jest Kuroshitsuji?

Jest to manga (a potem anime) o młodym Cielu Phantomhive, którego rodzice zginęli w pożarze. Ciel jest hrabią i służy królowej (akcja dzieje się w Wiktoriańskiej Anglii) do rozwiązywania zagadek min. Kuby Rozpruwacza. Ciel uważa, że jego rodziców ktoś zamordował i zawiązuje pakt z Demonem-Panem Bardzo Przystojnym Sebastianem, która za jego duszę pomoże mu odnaleźć zabójcę jego rodziny. Seba zostaje kamerdynerem Ciela i bawi się w Watsona, aby po nitce do kłębka pomóc paniczowi. (A potem zjeść jego duszę). Tyle, żeby nie spojlerować.

Moja fascynująca przygoda z "Kuroshitsuji"

Moja historia z "Kuroshitsuji" zaczęła się banalnie i śmiesznie. Kiedyś przeczesując allegro, zauważyłam jakąś fajną okładkę mangi z Panem-Bardzo-Przystojnym. Zrobiłam coś w stylu WOOOW i skopiowałam tę długą nazwę i wkleiłam w google. Przeczytałam opinie, Wikipedię, Nonsensopedię itp. i musiałam mieć tę mangę.
I udało się <3. Oczywiście tam nie ma dużo do czytania, więc pochłonęłam ją w trzy sekundy, a potem wgapiałam się w obrazki.
Niestety potem jakoś nie miałam okazji kupić sobie kolejnych części, ale wczoraj śniło mi się, że to robię. (Mnie to zawsze się przyśni coś dziwnego).
Ale oglądnęłam anime. Zabrałam się o niego parę miesięcy po mandze, bo z początku nie podobał mi się pierwszy odcinek, ale potem się przekonałam. I to jak! Pierwszy sezon oglądnęłam w ciągu dwóch dni, a drugi przez jeden. Tylko mi oczy wypływały, ale nie mogłam sobie odpuścić. W drugim zakończenie było badziewne, ale wyobraziłam sobie, że skończyło się jak w pierwszym sezonie. Teraz czekam na ósmy odcinek "Kuroshitsuji III the book of cirus", tylko muszą przetłumaczyć.

Moja opinia:

Moim zdaniem jest to cudowne anime jak i manga i z czystym sumieniem polecam je każdemu. Wątki są ciekawe, trzymają w napięciu, ale jest też dużo elementów humorystycznych. Bohaterowie są słodcy (Szczególnie Seba i Ciel) i ładnie narysowani- kłaniam się Yanie Toboso- autorce.


Jeśli macie jakieś pytania to piszcie!
W komentarzach, albo na: wolna.jak.wilk@gmail.com

sobota, 30 sierpnia 2014

Sobotnia kreatywność #2 Wymarz swój wymarzony domek :3

Dzisiaj zapraszam Was na kolejny post z serii: Sobotnia Kreatywność. Dzisiaj kolejna porcja marzeń i stworzymy sobie Wymarzony Domek/mieszkanko.  Nie przejmujemy się praktyką i  finansami. Marzenia nie zostały opodatkowane, a Domek w głowie może mieć 800m2 i dwadzieścia pokoi. Więc zabierzmy się za wymarzanie!

1) Otoczenie domku
Zastanów się gdzie Twój WD ma się znajdować. Ja stawiam na okolicę nad Fiordem w Norwegii, w otoczeniu świerkowego lasku <3  WD może być wszędzie: na Lazurowym Wybrzeżu, na brzegu morza, na Księżycu (jeśli chcesz to czemu nie), na wodzie, w wielkim mieście.
Równie dobrze może to być wielki apartament, otoczony labiryntem ulic i też będzie OK :)

Pytania pomocnicze:
1)  W jakim kraju ma być domek?
2) Wolisz nad morzem, czy w górach? A może koło jednego i drugiego?
3) Chcesz mieszkać wśród ludzi, czy samotnie?
4) W jakim klimacie chcesz mieszkać?
5) Czy będziesz mieć wokół WD działkę, ogródek? ( O nim później)






2)  Wygląd WD z zewnątrz
Jak myślisz? Jaki wygląd najbardziej Ci odpowiada? Rustykalny, nowoczesny z dużą ilością okien, góralski, prowansalski, szwedzki... Możliwości jest wiele. 
Mnie podoba się dość duży, drewniany domek z dużą ilością szkła i bardzo dobrze oświetlony. 

Pytania pomocnicze:
1. Jaki styl jest   Twój ulubiony i czy będzie pasował do otoczenia?
2) Czy nie będzie się "gryzł" z wnętrzem?
3) Czy dom będzie duży czy mały?
4) Czy dach będzie płaski, czy spadzisty?
5) Czy będzie balkon, taras, garaż?
3) Działka
 Jeśli będziesz mieć działkę, to wyobraź sobie ją. Chcesz mieć hodowlę psów/stadninę koni/ścianke wspinaczkową? Proszę bardzo! Może być ogromna- trawę skosisz w trzy sekundy, a oczko wodne nie przyciągnie komarów. 

Pytania pomocnicze?
1) Czy na działce będzie coś extra? (Np. stajnia dla koni)
2) Czy będzie strumyk, fiord, oczko wodne?
3) Czy będą drzewa? Jakie? (Ja preferuje pachnące sosny i świerki)
4) Czy będzie dużo kwiatów? Jakich? 
5) Czy będziesz hodował w ogrodzie warzywa i owoce? Będziesz mieć pole, albo sad. Co będziesz hodować?
6) Jak będzie wyglądała brama do WD?
7) Czy będziesz mieć ogrodzenie? Jakie? Może żywopłot, albo drzewka. A może metalowy, czy drewniany płot?
8) Czy poza działką będzie droga? Kamienna czy wydeptana?



4) Zaplanuj wnętrze swojego domku od góry do dołu! Rozkład pomieszczeń.
Zastanów się kto będzie z Tobą mieszkał. Czy chcesz mieć samotnię, na końcu świata, romantyczny kącik dla dwojga, czy tętniący życiem domek.
Ile ma mieć pięter? Ile pokoi? Moim zdaniem po jednym dla każdej osoby, sypialnia, jeden lub dwa pokoje gościnne itd. + gabinet, pokoje twórcze, tajne pokoiki za ukrytą ścianką- co ci przyjdzie do głowy ;)
I pomieszczenia inne: spiżarki (uwielbiam spiżarnie), łazienki, siłownie, pralnie, sauny i co Ci się tylko wymarzy.

I jak zwykle garstka pytań pomocniczych:
1) Ile osób będzie mieszkać w WD?
2) Czy lubisz duże, czy mniejsze przestrzenie?
3) Czy chcesz mieć dużo mebli i dodatków? (w większym pokoju będzie miejsce na więcej)
4) Czy chcesz mieć np. jedno piętro dla siebie?
5) Czy chcesz mieć siłownię, saunę?
6) Piwnica, czy strych? A może i to i to?
7) Będziesz mieć garaż?
8) Balkon, taras na dachu?
9) Czy będziesz przyjmować gości?
Rozplanuj sobie wszystkie pomieszczenie, aby było jak najwygodniej dla mieszkańców. Ja nawet narysowałam sobie na kartce.

5) Ostatni i najprzyjemniejszy krok: dodatki i wystrój.

Tutaj można zaszaleć. Zastanów się, jakie meble, kolory ścian, dodatki, drobne przedmioty, kafelki, podobały Ci się w WD. Czasami kiedy chodzę do sklepów z RTV/AGD, to wybieram najfajniejsze gadżety do domku i zmieniam koncepcję co dziesięć sekund. Możesz to robić jak chcesz: przenieść swoje meble, wybrać te z katalogu. Pomalować ściany na ulubione kolory i wyposażyć w antyki, albo minimalistyczne obrazy. Wszystko w Twoich rękach (Twojej głowie).

Ostatni już zbiorek pomocniczych pytanek heh:
1) Jaki styl wystroju jest Twój ulubiony?
2) maksymalizm czy minimalizm?
3) słodkie bibeloty czy loft?
4) Wygoda czy wygląd?
5) Kominek?
6) Jakie obrazy? Stare, czy nowoczesne? A może Twojego autorstwa?
7) Jakie AGD?
8) Kwiatki i szmatki, czy kawalerskie wnętrze?

I tak dalej i tak dalej...

Tu już zabawa jest nieograniczona.

Potem możesz wystroić swoją szafę i ułożyć swój plan dnia w WD. Ale to już zupełnie inna historia...

Sońka.











piątek, 29 sierpnia 2014

1000 wejść- wielkie dzięki ;) i 5 faktów o Sońce w nagrodę.

Mam już 1000 wejść. Nie jest to dużo dla popularnego blogera, ale dla mnie dużo znaczy ;) Pewnie dużo jest generowanych przez google, ale dziękuję wszystkim tym, którzy odwiedzili mojego bloga <3

Dlatego przygotowałam dla Was 5 nowiutkich faktów o Sońce

1) Jestem wielką fanką gier komputerowych RPG. 
 Moją ukochaną firmą jest Bethesda, z którą jestem zaprzyjaźniona od szóstego roku życia. Zaczęłam od "Morrowinda", w wieku 8/9 przeszłam na Obliviona, a potem na Skyrima. Poza tym gram w strzelanki typu Unreal tournament i jeszcze: trochę Starcrafta, Worcrafta(tylko tego na PC), Heroes III, Setlers III i TitanQuest. Dziś dostałam na urodziny Wiedźmina <3.
Hehe. Mam dopiero 14 lat...


2) Kiedy byłam mała, to chciałam zostać... strażakiem
Po prostu  u b ó s t w i a ł a m  straż pożarną- nie wiem czemu, ale była super ;)

3) Nie umiem tańczyć
Chodziłam trochę na Zumbę, ale innych tańców kompletnie nie ogarniam. Jestem strasznie sztywna do tańca.
Ale... muszę się kiedyś nauczyć <3

4) Mam największy numer buta wśród dziewczyn w klasie- albo jeden z największych- stopa 41


5) Nigdy nie oglądałam całego High School Musical
To osiągnięcie, bo moje rówieśniczki szalały za tym filmem, a ja dzielne się przeciwstawiłam. Za to wolę ''Obcego'' heh...



10 Kroków do szczęścia #2 Co to jest szczęście?





W drugim kroku spróbujemy zrozumieć CO TO dokładnie jest szczęście. Wiemy już, że wesołość i  szczęście czymś się różnią, ale czym jest to szczęście?

Znam dość dużo nieszczęśliwych ludzi, którzy przez zaniechanie stagnacji i  obojętności- minimalnym kosztem!, mogliby zmienić swoje życie na lepsze, ale tego nie robią z różnych powodów: nie chcę im się odłożyć pieniędzy, nie mają czasu, chęci, są za leniwi, czy niecierpliwi. Przepraszam, że mówię tak negatywnie, ale często mnie wkurza to, że tak użalają się nad sobą. 

Uważam się za osobę szczęśliwą, chociaż dość często smutną (nasłucham się jakiejś muzy). Jestem niepoprawną marzycielką i większość czasu nie można mnie oderwać od chmur, w których lubię przesiadywać. Po wakacjach pewnie znów stanę trochę pewniej na ziemi. 

Nieważne.

Ale aktualnie jestem dość szczęśliwa, więc chyba mogę pisać taki poradnik. Trochę się rozpisałam ;) 

Moim  skromnym zdaniem szczęście to jest stan, kiedy jesteśmy pogodzeni z życiem. Cieszymy się z niego i mamy plany na przyszłość. Chcemy ulepszać je jeszcze bardziej i nie wierzymy, że lepsze jest wrogiem dobrego. Moim zdaniem można być szczęśliwym jako optymista i pesymista (realista też). 


A jaka jest Wasza definicja szczęścia???
Sońka

PS. Dzisiaj jest 57. rocznica urodzin Grzegorza Ciechowskiego. Z tej okazji jedna z piosenek Republiki:

czwartek, 28 sierpnia 2014

10 Kroków do szczęścia #1 Szczęśliwy, czy wesoły???

Mam jakoś dużo pomysłów na cykle i projekty. Może dlatego, że pomagają mi utrzymać systematyczność, a może... tak po prostu.  Więc... dum dum dum dum... rozpoczynam projekt: "10 Kroków do szczęścia, czyli jak zmienić postrzeganie, by choć trochę się "uszczęśliwić"


http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Life_Is_A_Rainbow,_Love_Is_The_Pot_of_Gold_%284457097679%29.jpg?uselang=pl
Mówi się "jestem wesoły" "jestem szczęśliwy" (albo "jestem smutny"  "jestem nieszczęśliwy"), ale czy dokładnie wiemy czy są to synonimy? każde słowo znaczy moim zdaniem co innego i może się wykluczać. Tak, wykluczać!


Można być szczęśliwym, będąc smutnym i można być wesołym, kiedy jest się nieszczęśliwym. Trochę to pokręcone, nie?  ;) 
Jednak powinno się to rozpoznać, żeby nie rozdmuchiwać swojego smutku do rozmiarów wielkiego nieszczęścia i nie okłamywać się, że to, że się śmieję to już szczęście. 

Czy jesteś szczęśliwy?

Zastanówcie się, czy to, że często jesteście weseli, to szczęście, czy może pusty śmiech, czy wasz smutek, to przejściowy dołek, czy nieszczęśliwość.


Teraz tak prosty test:

1) Czy podoba Ci się Twoje życie?
2) Czy masz plany na przyszłość?
3) Czy rzadko narzekasz?
4) Czy umiesz cieszyć się chwilą?
5) Czy marzysz?
6) Czy lubisz coś zmieniać w swoim życiu?
7) Czy jesteś kreatywny?

Jeśli na większość pytań odpowiedziała/eś: TAK, to raczej jesteś szczęśliwy. :)

Ale kolejne dziewięć kroków i tak dedykuje dla wszystkich ;)





środa, 27 sierpnia 2014

Urodzinowe podsumowanko...

Sonia Michaelis skończyła dzisiaj... czternaście lat. Haha tylko tyle, a może aż tyle? Wciągu tego roku wiele się działo i może rozpocznę mój następny rok życia krótkim, blogowym podsumowaniem.

Cytat z książki: (a może parafraza, bo nie pamiętam go dokładnie)

"Dziecko w wieku czternastu lat najprawdopodobniej przeżyło już najgorszą rzecz w swoim życiu"
Czyli mam to już za sobą ;)
Więc tak....
Poszłam do pierwszej klasy gimnazjum  i na obozie integracyjnym miałam urodziny w chyba przeddzień wyjazdu <3.
Rzuciłam już szkołę podstawową i zostałam gimnazjalistką. Hahah. Nic się strasznie nie zmieniło, ale zawsze to lepiej brzmi :)
W szkole, jak to w szkole- są koledzy lepsi i gorsi, ale dało się wytrzymać, a nawet mam dobrą koleżankę. Oceny- średnia na koniec 4.9, czyli najgorsza w całej mojej historii, ale doszła fizyka. I chemia. hehe. Ale pasek był, więc jest moc.
Pod względem artystycznym, rozwinęłam się i: napisałam mojego ukochanego fanficzka <3 <3 <3, i zaczęłam pisać moją powieść życia. Poza tym napisałam około trzydziestuparu chyba dość dobrych wierszy, a rysowanie idzie mi coraz lepiej.
Oglądnęłam moje ukochane anime: Kuroshitsuji, które bardzo lubię.
Byłam na Kos i w kopalni soli w Bochni na noc.
Nauczyłam się robić przekładkę na rolkach.
Założyłam  t e g o  bloga.
itd. :)
Co chciałabym osiągnąć w TYM roku?
  1. Znowu mieć czerwony pasek.
  2. Nie mieć  ż a d n e j  trójki na świadectwie
  3. Skończyć powieść (albo przynajmniej być w połowie drugiego tomu)
  4. nauczyć się grać na gitarze
  5. Zdrowiej się odżywiać i zacząć uprawiać więcej sportu
  6. Kupić sobie deskorolkę- rolki mi się już trochę znudziły, więc chciałabym spróbować deski :)
bye! :)
Już czternastoletnia Sońka


wtorek, 26 sierpnia 2014

Rolki.



Pisałam już kiedyś, że jestem wielką fanką jazdy na rolkach. Jeżdżę regularnie od chyba trzech lat i mam już niezłe umiejętności. Chciałabym przybliżyć Wam ten sport i poradzić jak zacząć.

Dla kogo są rolki?

Rolki są dla osób, które lubią ruch, chcą mieć lepszą kondycję  i może poprawić wygląd nóg (szczególnie ud). Poza tym, powinni dysponować budżetem 100-300 złotych dla początkującego i mają miejsce do jeżdżenia. Rolki są mniej męczące od biegania i mogą być do niego dobrym wstępem, tak samo jak do jazdy na łyżwach.

Jaki sprzęt?

Wiadomo- rolki. Na sprzęt trzeba przeznaczyć około dwustu złotych. Czasem można pewnie kupić używane i na przecenie. Oprócz rolek trzeba też kupić kask- moim zdaniem obowiązkowy. Mimo, że jeżdżę bardzo dobrze i się nie wywracam, to wolę chronić głowę, przed możliwym upadkiem.
Dla początkującego mogą też przydać się ochraniacze: na kolana i dłonie.- Z tych na łokcie nigdy nie skorzystałam, bo nigdy nie wywracam się na łokcie. Ochraniacze powinny być dość dobrej jakości, bo mogą drażnić i odparzać. Nie są obowiązkowe, bo w końcu i tak raczej kiedyś je się zdejmie, a jeśli jeździ się rekreacyjnie, bez ewolucji, to upadki nie będą bardzo bolesne (najczęściej). Więc ochraniacze dla początkujących jak najbardziej.
Wybór rolek jest całkowicie indywidualny, zależy od zasobności portfela i gustu, ale od razu mówię, że  hamulec, umieszczony z tyłu prawej rolki, nie działa i po początkowej nauce można go odpiąć. Ja nigdy nie mogę się za to zabrać, a nigdy z niego nie korzystam.

Początki.

Bardzo ważne jest mocne zapięcie rolek. Lepiej, żeby leciutko uciskały, niż, żeby noga w nich latała, bo wtedy łatwiej traci się równowagę (i łatwiej złamać sobie coś). Poza tym bardzo ważna jest pochylona do przodu postawa. Lepiej wywrócić się na ręce, niż do tyłu. Kiedy wywracasz się do tyłu bardzo przydaje się kask.
Fajnie by było, jeśli na początku ktoś będzie cię asekurował- trzymał za rękę i pomagał wstać.
Żeby jechać musisz odpychać się nogami. Na początku rób to powoli i ostrożnie i miej gdzie zahamować.

Hamowanie.

Jak wpisałam w Google hasło "jak h..." to pierwszym co mi wyskoczyło to: ''Jak h...amować na rolkach"  I nie dziwię się.
Na początku możesz próbować tym felernym hamulcem, ale raczej tylko stracisz równowagę. Ja często uderzałam przednimi kółkami o krawężnik i pochylałam się do przodu, oraz podpierałam rękami o trawę. Na rolkach nie da się zahamować jak na rowerze- prawie w miejscu.
Teraz hamuję tak, że robię ostry zakręt, albo spowalniam jazdę delikatnym zakręcaniem i układam rolki w kształcie litery T. Tylko tak hamując, trzeba wytracić prędkość, bo inaczej zaliczymy glebę.


Upadki

Bez zaliczenia gleby nie ma tej adrenaliny (hahaha)  i prawdziwej nauki. Wiadomo- kto się nie wywróci to się nie nauczy. Na początku wywrócenie się jest pewne i nieubłagane, ale przy tej prędkości, z jaką będziesz jeździć i ochraniaczom, oraz o minimum refleksu (czyli upadek na ręce, albo kolana)  to nic się nie stanie. Dlatego nie zrażajcie się.
Teraz, kiedy jeżdżę już od dawna, to nie wywracam się często.- Czasami, rolki zawadzą o studzienkę, albo kratkę ściekową i wtedy "wywracam się".
Tutaj pokazuje się kolejny plus rolek- uczy przewracania. Dlatego kiedy się wywrócę, takie robię obroty (serio!) i tak amortyzuje upadek, że nic mi się nie dzieje. Czasem nawet tylko wywracam się na jedno kolano i tak manewruję, że wracam do pionowej postawy.



Gdzie jeździć?

Ja jeżdżę po (prawie) nieużywanym parkingu. Musi być tam wylany beton- płytki i kostka raczej nie wchodzą w grę.


Kiedy jeździć?

Zawsze tylko, żeby nie było: śniegu, lodu, wielkiego deszczu i upału- kiedy beton rozmięka nie da się jeździć.

Co potem?

Kiedy już nauczycie się podstaw, możecie spróbować trudniejszych sztuczek:
-przekładki- jedną nogę dajemy przed drugą i jedziemy na niej
-jaskółki- jedziemy na jednej nodze: tułów równoległy do ziemi, a jedna noga do niej prostopadła.
- podskoków
-jazdy w rytm muzyki
-marszu na rolkach
-biegania- bieganie w rolkach
-podskoków
itp.



Jazda jest bardzo intuicyjna, więc nie mogę Was tego nauczyć- sami sobie poradzicie.
:)

Sońka

niedziela, 24 sierpnia 2014

Talent show czyli scenariusz płaczu

Jedną z moich niepisanych (do teraz) zasad jest to, że nie oglądam talent show. Kiedy był na te programy największy popyt, byłam jeszcze w szkole podstawowej i dużo moich koleżanek przejmowało się uczestnikami wszystkich talent show. Odstawałam od grupy, gdyż mnie to kompletnie nie obchodziło, a wiedziałam o tych postaciach jedynie z ich opowieści, albo z wiadomości.

Na swoim koncie mam oglądnięte chyba jedynie dwa czy trzy odcinki "The Voice of Poland", tylko dlatego, że występował w nim Marek Piekarczyk, którego czasami (rzadko, bo średnio podoba mi się ten styl) słuchałam, a nawet byłam raz na koncercie.
Mam o tego typu programach zdanie stałe i raczej niezmienne- uważam, że jest to tylko sposób na zarabianie pieniędzy przez stacje telewizyjne.

Fakt: ci co wygrywają tego typu programy śpiewają ładnie i nie mogę temu zaprzeczyć, ale i tak nie wygrywają często Ci, którym się to najbardziej należy. Im kto ma ckliwszą historię do opowiedzenia tym wzrasta jego szansa na wygraną. Kiedyś oglądałam Perfekcyjną Panią Domu (jako program odmóżdżający i dowartościowujący, że chociaż nie mam takiego syfu) i zauważyłam, że 90% osób występujących w programie ma: chore dzieci, dziwnego męża, problemy, mało kasy, wcześnie urodziło dzieci, dziwną matkę itp. Fajnie, że pomagają komuś, kto ma się gorzej, ale raczej jest to robione pod publikę :(

Wszystkie żarty, teksty i romanse na planie są reżyserowane i mają się nijak do rzeczywistości. Płacz, łzy, złość to wszystko jest przewidziane. Tak samo wybuchy złości jurorów.
Kiedyś prości ludzie mieli areny i gladiatorów rozszarpywanych przez lwy na arenach. Teraz mają śpiewaków, rozszarpywanych na medialnych arenach, przez obelgi wyleniałych lwów.
Obrażanie i wyśmiewanie przyciąga publikę. Czym byłyby "Kuchenne rewolucje" bez pani Gessler, która rzuca talerzami, oraz płaczących i godzących się przed kamerami uczestników programu?

"Gwiazdy" wypromowane przez talent show są często sezonowe i po pół roku nikt już o nich nie pamięta. Za to kasa z esemesów płynie. Jeśli ktoś jest dobry i ma dużo samozaparcia to ma dużą szanse na sukces bez ośmieszania się przed kamerą.


Sońka

sobota, 23 sierpnia 2014

Sobotnia kreatywność. #Part 1.

http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Musical_brainwave_performance_at_deconism_gallery.jpg
...
Tak jak obiecałam przygotowałam dla Was zadanie na ten tydzień, które wybudzi Wasze marzenia ze snu.

Zadanie na ten tydzień:

     Jest dość proste (a może trudne) jak na początek. Każdego dnia spróbujcie wyobrazić sobie co by mogło się stać, w różnych chwilach życia. Zastanówcie się na czym najbardziej Wam zależy i wymarzcie sobie to, choćby jak najbardziej nierealnie.
     Proste :) teraz parę przykładów:

Marzysz o miłości:
Kiedy jedziecie autobusem dosiada się obok Was Pan/i Przystojniak/owa.
Level up: Autobus ma wypadek, a w ostatniej chwili ratuje Was wyżej wymieniona osoba

Marzysz o aktorstwie:
Do szkoły/pracy przychodzi reżyser i wybiera parę osób (i Ciebie) do castingu. Wygrywasz :)
Level up: Na ulicy zaczepia Cię ktoś i proponuje rolę do adaptacji Twojej ulubionej książki

Marzysz o bogactwie
banał: Znajdujesz los na loterię, wygrywasz miliony
Level up: Wynajdujesz coś genialnego/piszesz powieść o sławie Harry Pottera/itp. i dostajesz za to mnóstwo kasy
Level up up: nieznajomy daje Ci walizkę z pieniędzmi, a potem próbujesz go odszukać

i tak dalej. Przynajmniej raz dziennie spróbuj coś takiego wymyślić. Tylko uwaga! To uzależnia <3

Sońka

beauty ;((((

Nowy cykl : "Sobotnia Kreatywność"

Chciałabym zawiadomić Was, że zaczynam cykl sobotnich cyklów o kreatywności. Od tej soboty możecie liczyć na ćwiczenia, które pomogą wam, w marzeniach i zwiększeniu ilości pomysłów.

SoŃkA <3

piątek, 22 sierpnia 2014

Co najgorszego może się stać?


http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Scary_clown.jpg?uselang=pl

To trochę przerażające, jak wiele fajnych rzeczy nas omija, przez zwykły strach. Boimy się, najczęściej całkiem irracjonalnie, a przecież nawet nie myślimy, co najgorszego może się stać.

Czy jeśli chcesz spróbować nowej pasji, ale się boisz, to co najgorszego może się stać?
- stracisz pieniądze? (zarobisz je)
-stracisz czas? (lepiej tak, niż na siedzenie przed komputerem)
-nie będzie ci się podobało? (to trudno)

Czy jest ot aż tak straszne?


Piszesz test z matematyki. Co najgorszego może się stać?
-dostaniesz jedynkę (to poprawisz)

Tak na prawdę, to 99% ocen i tak nie okażą się ważne. Wiadomo, jeśli będziesz miał same jedynki, to nie skończy się to dobrze, ale jedna czy dwie tróje z kartkówki nikogo jeszcze nie zabiły.
I tak będzie weekend, i tak będą wakacje, świat się nie zawali.

Czy jest to aż tak straszne?
Wydaje mi się, że nie.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Inspirujące... Czyli jak złapać kreatywność.

Pisze moją powieść i rozwijam fanfika. Czasami napisze jakiś wiersz. Musze więc "nakręcić się" i wczuć się w klimat. Najczęściej puszczam wtedy parę piosenek, ale jest też mnóstwo obrazków, które po prostu  m u s z ę  zapisać. Więc parę moich porad i inspirujących piosenek/obrazków :)

1) Pisanie

Pisz!!! To co Ci przyjdzie do głowy, nawet najgłupsze opowiadania. Miej zeszyt z takimi luźnymi zapiskami o wszystkim. Ja to nazywam takim "pamiętnikiem".  Fragmenty powieści, krótkie opowiadania i zwierzenia. Jeśli masz pomysł, ale nie jest dograny, to powyobrażaj sobie go, daj mu czas. Nie musisz pisać wszystkiego od razu.
Ja najczęściej noszę w głowie jakiś pomysł przez parę dni do miesiąca i rozpracowuję go. Sceny rozbieram na czynniki pierwsze i każdą powtarzam w myślach póki mi się znudzi. Jest to moja forma spędzania czasu (pewnie dla tego nigdy nie mogę usnąć)


2) Wyobrażanie sobie

Kojarzycie Anię z Zielonego Wzgórza? Jest to postać z którą bardzo się identyfikuję (chociaż jestem bardziej wredna heh). Więc ona zawsze sobie "wyobrażała" i zapominała o całym świecie. Spróbujcie! Możecie marzyć o czym chcecie, nawet najbardziej nieprawdopodobne rzeczy. Na szczęście nie ma tutaj Edwarda Cullena (chyba) i nikt nie przeczyta waszych myśli :)

Jestem maniakalną czytelniczką Stephena Kinga i często wzdrygam się czytając jego książki, ale najbardziej lubię, kiedy czasem na końcu opisuje co dało mu pomysł do napisania opowiadania czy powieści. Po prostu zastanawia się czyli np.  Rano była mgła, a teraz poszedł do hipermarketu i :
      "Co by było gdyby... z mgły wyszły stwory i tylko ludzie w sklepie przeżyliby masakrę (oczywiście nie wszyscy?" 
       Albo: "Ile człowiek może zjeść siebie i przeżyć?" Czytaj: jak dużo części ciała może sobie poodcinać i... skonsumować. Hmm...

Na początek może nie polecam AŻ TAK...ciekawych wyobrażeń, ale właśnie takie "gdybanie".




3)  Książki

Każda książka to miliony niedopowiedzianych historii. Spróbuj opisać którąś z nich. Przecież powieść kończy się kiedy autor nie ma już pomysłu co miałoby być dalej. A może jakiś wątek nie zakończył się? Osobiście nie polecam ożywiania zmarłych bohaterów. Najczęściej, musieli zginąć/umrzeć i tego się nie przeskoczy. Ale zawsze mogą wrócić z martwych ;)



4) Muzyka

Większość piosenek opowiada jakąś historię (no może oprócz techno). Wyobraź sobie co może przedstawiać. Serio.










5) Gdzie i kiedy?

No tak... przecież zawsze jest za mało czasu. Ja najczęściej wyobrażam sobie coś kiedy:
  • zasypiam
  •  jadę autobusem (raz tak przejechałam przystanek), autem
  •  kiedy idę do sklepu, do szkoły
  • kiedy coś robię

A wy? O czym marzycie?

Sońka







środa, 20 sierpnia 2014

WF i te sprawy.

wikimedia
Tak naszło mnie, bo chodziło to już za mną od dawna, żeby napisać coś o szkolnym WF-ie. Temat wszystkim znany i obgadywany, ale może opiszę Wam jak to wygląda z perspektywy ucznia. Mało wakacyjny temat, ale... cóż.

Powiem tak... wszystko zależy od nauczyciela, a z tym jest różnie. W podstawówce w klasach 1-3 nienawidziłam WF-u,  a to z bardzo prostego powodu. Nie byłam dobra, a jak komuś nie szło (na zajęciach była głównie rywalizacja typu zawody w rzędach) to wszyscy byli na siebie źli. Szczególnie na mnie. Ktoś się kiedyś na mnie obraził na prawie cały dzień bo coś spartaczyłam w jakiejś zabawie. A nie było za to ani ocen, ani plusów czy czegoś w tym stylu.

Potem w 4-6 było lepiej, czyli więcej graliśmy w kosza, tylko za wszystko miałam oceny 2-3 i w szóstej klasie już się totalnie zdemotywowałam. Starałam się zawsze chodziłam na lekcje i byłam aktywna , ale i tak miałam słabe oceny, bo nie mieściłam się w tej tabelce. Nie pobiegnę szybciej po prostu.

W gimnazjum pani mówi, że z koleżanką jesteśmy najlepsze w grupie. Hmm... heh.

Niestety (a może stety) nauczyciele nadal nie mają czynnego udziału w lekcji (często) Czyli jak od zawsze: dają piłkę, paletki do pingla i bawcie się. Eh... Najczęściej jest siatkówka, pin-pong i coś jeszcze. Tylko, że siatkówka jest w naszym wykonaniu tak anemiczna, że w 90% gry głównie się stoi. Dlatego nie lubię siatkówki. Tylko dziewczyny mają cały czas siatkówkę. Chłopcy piłkę nożną. Za to ręcznej, albo kosza, albo nogi, dziewczyny mają po prostu mało. Może zmieni się to w drugiej klasie.
Ale też mamy inne zajęcie, kiedy na prawdę nauczyciele z nami ćwiczą- kiedyś dla dziewcząt był fitness, albo ćwiczenia siatkówki i kosza, więc nie narzekam.
Z miganiem się od zajęć nie ma chyba dużego problemu, tylko niektórzy nie zawsze się angażują tylko sobie gadają. To jest OK, póki się nie rozwala lekcji. :) 

Więc.... to chyba tyle

Sońka

wtorek, 19 sierpnia 2014

DIY czyli tablica na biżuterię decoupage.

Moim ostatnim decoupagowym dziełem jest tablica korkowa do przechowywania biżuterii. Wygląda tak:


 
 
 
I dziś pokażę Wam jak ją zrobić.  :)
 
Jest to bardzo proste, tylko wymaga odrobiny delikatności. Decoupage nie jest trudne, ale sprawia wiele frajdy.
 
 
Potrzebne rzeczy:
  • serwetka z fajnym wzorem
  • klej do decoupage
  • tablica korkowa
  • farba akrylowa biała
  • farbka w innym kolorze
  • szpilki
1) Pomaluj całą tablicę na biało farbą akrylową
 
Mnie została jeszcze taka z remontu. Pokryj tablice kilkoma warstwami, aby nic nie prześwitywało. Zostaw do wyschnięcia
 
2) Przyklej serwetki metodą decoupage:
 
Czyli:
 
1) Z serwetki odczep wszystkie warstwy i zostaw tylko tę cieniutką z obrazkiem.
2) wytnij wybrany motyw
3) Rozłóż obrazki i ułóż kompozycję
4) powierzchnię na której chcesz przykleić serwetkę pokryj klejem do decoupage
5) delikatnie połóż serwetkę i dociśnij palcem
6) Na serwetkę nałóż kleju i rozprowadź- ja to zawsze robię palcami. Musisz uważać, aby nie rozerwać cienkiej warstwy, więc nie nałóż za dużo kleju. Najlepiej mieć jeszcze jedną serwetkę w zapasie.
 
3) Kiedy będzie schło pomaluj ramę tablicy na kolor pasujący do kompozycji.
 
4) Poczekaj aż wszystko wyschnie
 
5) Wbij szpilki z kolorowymi  główkami.- Ja dałam pasujące- białe, czarne i niebieskie.
 
Gotowe XD
 

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Ten rok szkolny- czyli ostro bierzemy się do roboty



       Już wszystkie supermarkety trąbią o zbliżającym się pierwszym września. Ja też, choć dopiero połowa sierpnia, sporo się zastanawiam nad zbliżającymi się coraz szybciej dziesięcioma miesiącami ciężkiej pracy (niestety/na szczęście- niepotrzebne skreślić). Chciałabym ten rok przeżyć jak najintensywniej i wycisnąć z niego co tylko się da.

       Mam prawie rok.  Na pewno będzie trudno, a ja będę się starać jak najlepiej. Będę zmęczona, ale nie będę się lenić. To tylko rok, wiec jeśli nie spodoba mi się życie na pełnych obrotach to w następnej klasie sobie lekko odpuszczę. Poza tym chciałabym rozwinąć moje pasje. Będę uczyła się grać na gitarze- od kompletnego zera i raczej sama, więc będzie to wyzwanie nie lada.  Poza tym chciałabym skończyć moją powieść- do końca roku pierwszy tom, a mam na razie jakieś 170 stron.

     Więc muszę się zmobilizować. Prócz tego chciałabym zrobić kilka rzeczy:

  • mieć  z a w s z e  porządek w pokoju- jeśli mam czysto to jestem nieuleczalną pedantką, ale tylko trochę zrobi się bałagan np. przy pakowaniu do szkoły to odpuszczam na całej linii.
  • gimnastykować się  c o d z i e n n i e, albo iść na rolki
  • uczyć się systematycznie  a nie-dzień przed sprawdzianem
  • brać udział w konkursach
  • wydrukować swój organizero-kalendarz i go używać
  • nie zaniedbywać swoich pasji <3
Sońka :)

piątek, 15 sierpnia 2014

Powrót!

         Już przedwczoraj wróciłam z Kos. Wyspa przepiękna i dużo cudniejsza niż z początku myślałam :) Sami widzieliście zdjęcia.
Plan udało mi się wykonac w 100%- tylko nie popisałam powieści, ale ją zaplanowałam wraz z dodatkami do mojego fanfika.
Zjadłam   m n ó s t w o   greckiego jedzenia i naładowałam akumulatory :)


Sońka

sobota, 9 sierpnia 2014

Garść izdjęć z Nisiros


Dziś pojechaliśmy do Nisiros-pięknej wyspy oddalonej o godzinę jazdy promem z Kos. Najpierw przypłynęliśmy do Mandraki, gdzie znajdował się niewielki klasztor i zamek (zamku nie zdążyliśmy zwiedzić).
wejście do klasztoru
Jedno WOW:  jedna kobieta czołgała się na kolanach do klasztoru... albo pokuta, albo podziękowanie czy prośba. Po prostu... niesamowite...

Potem pojechaliśmy do CZYNNEGO wulkanu.

... i weszliśmy do środka:

Wulkan był czynny, i z otworów parowała siarka. Przyznaję, że wyglądało to wszystko jak na filmie SF. 
Potem pojechaliśmy do drugiego miasteczka Nikia, pełnego cudownych domków, kwiatów i kotów :) 







Potem już tylko się obijałam ;)

Sońka









czwartek, 7 sierpnia 2014

Kalimera Kos!



W hotelu jest Wi-Fi, więc mogę bezproblemowo nadawać z tej uroczej, greckiej wysepki :

Tak... wczoraj zrobiliśmy mini rekonesans czyli obejrzenie plaży (super) i centrum naszej miejscowości. Potem zeszliśmy na obiadokolację i.... REWELKA!!! Mnóstwo greckich dań, typowych i bardzo smacznych więc jadłam na maxa, próbując wszystkiego po trochu. Poza tym... przez cały dzień prawie nic nie jadłam i byłam głodna... Więc były: pulpety, ziemniak nadziewany, makaron w kształcie ryżu z mięsem i na deser mój  ukochany arbuz, którego postanowiłam zjeść jak najwięcej. To przecież zupełnie inny smak niż w Polsce <3

Dziś pojechaliśmy do Kos Town, czyli do stolicy. Zwiedziliśmy ruiny, Drzewo Hipokratesa, Zamek Joannitów i dużo więcej...
kolumna w Kos Town <3

Oczywiście... musiałam dostać niezapowiedzianego i niezdiagnozowanego uczulenia na krem do opalania i oczy łzawiły mi cały czas i prawie nic nie widziałam, tylko wycierałam nos i oczy. Patrzyłam się na własne buty, albo na jakiś zabytek, ale z wielkim trudem i łzawieniem... Na szczęście Bardzo Miła Pani Z Apteki pomogła mi, dała waciki i zimną wodę do otarcia oczu i w ogóle powiedziała mi na co jestem uczulona... Potem rewelacyjnie mi się polepszyło...
I tylko pozostał mi taki morał....
Fajnie byłoby tak móc pomagać ludziom... nie na przykład w aptece, ale... zostać lekarzem. Zawsze chciałam zostać lekarzem, ale bardziej dla kasy, a teraz zrozumiałam, że mała rzecz może bardzo pomóc i jeśli nawet w aptece można dać watę i kogoś takim błahym sposobem wyleczyć to chciałabym móc komuś pomóc... heh,... odezwało się powołanie XD 
Takie chaotyczne rozmyślania wakacyjne...



wtorek, 5 sierpnia 2014

Co chcę zrobić na wyjeździe???



Tak jeszcze dziś mała refleksja moich  pięciu wyjazdowych postanowień:

1) Odpocząć- wyleżeć się za wszystkie czasy, wygrzać się w greckim słoneczku i wytaplać w morzu
2) Spróbować nowych smaków-jeść jak najwięcej i nie brzydzić się krewetek (i innych)
3) Zrobić  m n ó s t w o  fotek 
4) Przeczytać  "Worek kości" Stephena Kinga
5) popisać moją powieść

Wyjazd: 6-13 Sierpnia Kos!


Już jutro wyjeżdżam (a raczej wylatuję) na wakacje na grecką wyspę: Kos. Więc mogę nie móc pisać przez ten czas, ale po powrocie na pewno wyślę Wam parę fajnych zdjęć <3.

Sońka

Gdzie jest Sońka?

Jestem na weheartit!






i mam też e- maila, na któego możecie pisać: wolna.jak.wilk@gmail.com

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Sonia Michaelis pisze powieść! # Part 1


Jak kiedyś napisałam piszę maniakalnie swoją powieść od około pół roku. Mam ponad 21 000 słów i  170 stron w Wordzie. Dlatego chciałabym napisać dla Was krótki powiedzmy poradnik oparty na moich doświadczeniach.
W moim zbiorze mam jeszcze dwie nowelki po około 80 stron (z czego jeden fanfik)



1) Początek. Czyli jak zacząć

Najpierw musiałam wymyślić fabułę. Niestety nie mogę Wam opisać dokładnie jak, bo było to natchnienie. Jednak wiedziałam, że będzie musiał tam występować:
-Boski Pan Przystojniak (PP) (w którym jestem autentycznie zakochana)
-Dziewczyna, która na końcu akcji się w nim zakochuje (NA KOŃCU!!!)
-i postacie poboczne

-od razu odrzuciłam trójkącik miłosny czyli team Edzio i Jacob, team Gale i Peeta, bo jest to dla mnie tak oklepane i tak nudne, że nie mogę  już tego wytrzymać.
-odrzuciłam też motyw elfów bo wszyscy piszą o elfach jeśli umiejscawiają akcję w takim starym, magicznym świecie, tak samo odrzuciłam krasnoludy: to już serio dość oklepane
-odrzuciłam też to, że dziewczyna razem z bandą nastolatków z liceum zbawia świat lub coś w tym rodzaju.

Moją pierwszą powieść chcę zrobić o magii-  takie odcięcie się już od  tych tematów.- sorry, ale nie umiem Wam tego wytłumaczyć :) Czyli występowanie magów (czyli Pana Przystojniaka)

Darzę wielką miłością wszystkie książki, które są o tragedii- lubię takie trochę dramaty, konflikty moralne itp, więc jedna osoba (PP) zawsze mają jakieś trupy w szafie,  lub przeszła wiele w swoim życiu.
Jednak nie załamuje się (prawie) tylko walczy i ma różne przygody. Tyle w wielkim skrócie.

Więc zmarnowałam kilkanaście nocy na  obmyślenie początku i wyszedł mi minimalny zarys tego co chcę zrobić czyli
-bohaterowie
-świat fantasy
-magia
-czego nie chcę




2) Fabuła

      Tutaj nie mogę pomóc, gdyż nie mam ŻADNEGO warsztatu i pisze na gorąco,  najwyżej planując najbliższe sceny. Nie mam bardziej szczegółowego planu i ledwo wiem jak powieść się skończy, ale nadal mam wątpliwości. Po prostu historia sama układa mi się w głowie i ją wtedy zapisuję. Bohaterowie sami wiedzą co mają robić i fabuła tworzy się sama. Ja tylko ją spisuję :)

     Kiedyś planowałam, ale moje postaci były sprytniejsze ode mnie i zrobiły wszystko jeszcze lepiej, więc zdaje się na nie.

        Przed snem nie mogę zasnąć (zawsze) i wymyślam właśnie różne historie i widzę je w głowie, potem wszystko przerabiam i spisuję, jednak w większości palce skaczą po klawiszach jak zaczarowane i potrafię szybko spisać 10 stron, sensownie i  bez planu- spisując wszystko na poczekaniu. 

      Jednak staram się, żeby było dużo akcji, przeplatanej spokojniejszymi scenami na wyjaśnienie i poznawanie świata i bohaterów. Umieszczam też dość długie opisy postaci powplatane po kawałku (komu by się chciało czytać analizę bohatera i charakterystykę na pięć stron), aby czytelnik mógł sobie ich dobrze wyobrazić. Uwielbiam wyraziste osoby w książkach i staram się stworzyć je jak najbardziej żywe.

3) Bohaterowie

Bohaterowie są BARDZO WAŻNI. Kiedy postacie są głupie nawet najlepsza akcja nie pomoże, a słabej akcji bohaterowie owszem. Ogólnie mój PP to taki wymarzony facet, a dziewczyna to trochę moje alter ego, ale i tak musiałam się nieco wysilić, żeby dopracować ich charaktery.

-trzeba myśleć jak dana osoba, wczuć się w nią, wyobrażać ją sobie. Ja mam tak, że automatycznie wierzę w książkę i uważam, że jest to szczera prawda. (haha to głupie, ale się już z tego prawie wyleczyłam XD)
-wyobraź sobie postać ze wszystkimi szczegółami
-opracowywałam też przeszłość moich bohaterów. Co ich ukształtowało???

Do idealnego bohatera trzeba czuć:
-współczucie- musi np. poświęcić się (lub coś dla siebie ważnego)  za ideę, albo kogoś.
-sympatię- nie może być  b a r d z o  zły, a jeśli już tak to powinienen okazać skruchę, albo robić to dla wyższego celu
-ciekawość- postać niech najlepiej skrywa parę tajemnic, które czytelnik będzie odkrywał stopniowo
-zainteresowanie o jego dalszych losach.- bohater musi  obchodzić osoby czytające książkę, aby
 przetrwały do końca.




pozdrawiam :)

Sońka



piątek, 1 sierpnia 2014

Nie daj się zniszczyć czarnowidzom.



Często mam tak, że marzę, co będę robiła w przyszłości. Tej dalekiej i bliskiej. Wiadomo niektóre z tych rzeczy to zamki na lodzie,  inne są bardzo sensowne. Tylko czasami jest trochę ciężko z tym, jak iele ludzi dziwi się, że chce robić coś innego niż wszyscy. Że mogę ubrać się inaczej, napisać powieść, a  nawet spróbować studiować za granicą (chciałoby się XD )

    Moim zdaniem trzeba spróbować tego co się uważa za słuszne, nie licząc się ze stratami. Lepiej zrobić coś, co nawet nie wyjdzie, niż potem zastanawiać się "coby było gdyby". Podejmować swoje małe próby i mieć gdzieś to co myślą inni. Mogę ubrać się inaczej i cieszyć się z tego, choć na pewno kilka osób będzie patrzyło się na mnie krzywo.

       Wiem, że może to głupie, ale lubię, kiedy ktoś mi mówi "spróbuj", "dasz radę", niż: "po co to robisz?"
"Tylko rysujesz i piszesz powieść, a co z nauką?" (notabene mam średnią 4.9)  To jest trochę dołujące i gdybym tego nie olewała to może skończyłabym jako kolejny trybik.

       Niektórzy ludzie mają jakiś destrukcyjny dar marudzenia na wszystko co im nie pasuje. Czasami trzeba zrobić coś szalonego, wydać trochę pieniędzy i przewrócić się, aby powstać. Trzeba mieć własny rozum i wiedzieć co jest dobre. Nikt za nas tego nie zrobi.
Sonia M.